
Wyszłam z pracy ciesząc się tym że o godz 16 jest na tyle jasno,że zabiorę psa "mordercę" vel "głupka" na spacer :)
Idziemy noga w nogę ,czasem on przede mną ,aż nagle moich uszu dobiega dźwięk nieznany w miejskim zgiełku.
Nagłe olśnienie,jesienią spotkałam starszego Pana ,pełnego pasji do roślin ,zwierząt ,ogromną wiedzę posiadał, o tym co kryje ten nasz mały miejski park, zaciekawił mnie.Tylu rzeczy nie widziałam spacerując każdego dnia w tym samym parku ...
On pokazał w innej formie.
Opowieść o puszczyku jakoś tak utkwiła w mojej głowie ,bo jak to tak? Puszczyki w środku miasta?
I o to dziś najpierw usłyszałam,potem zobaczyłam, puszczyka w miejscu które wskazał mi starszy Pan.
Uśmiech na twarzy sam się pojawił :)
Pomijając małe radości "pies morderca" dziś był cudny,grzeczny przy innych psach,łagodny,wyluzowany...
bez szkolenia ,ze mną na co dzień,z moimi zasadami ...
Czy to już szczęście?
Jaką miarą je mierzyć?
Ja kocham te sielskie obrazki dające mi radość/szczęście na dłuższą metę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz